Słysząc pytanie rady, przekrzywił lekko głowę, uśmiechając się szeroko, a w tym uśmiechu nie było ani krzty ciepła. W półmroku wiecznej nocy jego zmrużone oczy wydawały się dwiema czarnymi szparami, jednak teraz błysnęło w nich coś dziwnego. Jakiś trudny do opisania wyraz... Obłęd? Determinacja? Być może Rada znała odpowiedź. Być może nie.
- Zbędna? - powtórzył z niemal teatralnym zdumieniem. - Są siły, które tworzą, dają. Moje siły odbierają i niszczą. Potęga życia rośnie, a więc rośnie także potęga śmierci. Pomiędzy nimi cały czas toczy się walka, w której koniec końców, nie ma wygranych.
Zawiesił na chwilę głos i wzniósł spojrzenie wyżej. Szafirowe oczy błyszczały tym dziwnym blaskiem. W lekkim uśmiechu błysnęły kły.
- Chcę być potężny, Rado. Kiedy się taki stanę, te moce, które tworzą, będą musiały się dostosować.
Umilkł. Czekał na odpowiedź.