Podziemna Pieczara Beliara

Nadleciał, trzymając w łapie swą nową, czerwoną błyskotkę. Wkroczył do swej pieczary, przechodząc powoli przez tunel, a następnie skierował się ku niewielkiemu stosikowi posiadanych przez siebie przedmiotów. Na skórze spoczywały już diamenty, a Beliar ułożył obok nich jeszcze rubin. No cóż... jego kolekcja nie prezentowała się zbyt okazale. Jeszcze. Oczywiście miał zamiar zdobyć więcej! Ale już nie dzisiaj... Łażenie po górach, szukanie i kopanie nie należało do jego ulubionych czynności.
Ułożył się na brzuchu i postanowił odpocząć chociaż odrobinę, zanim znowu wyruszy. W końcu musiał przelecieć przecież z Wędrujących Wysp na Kraniec Półksiężyca, co było całkiem wyczerpujące nawet dla tak wytrzymałego smoka jak on.

Spędził tutaj całą noc... a może cały dzień? No cóż, nie będzie w stanie tego stwierdzić w tym świecie. Ale chyba przebywał tutaj z kilkanaście godzin. Przespał się, zregenerował siły.
Wstał leniwie i przeciągnął się powoli, wypinając przy tym swój tył w górę. Zamrugał parokrotnie i skierował się do wyjścia. Wciągnął powietrze w nozdrza. Czyżby dzisiaj był kolejny dzień poszukiwań?
Przeszedł się z kilkanaście metrów, przyśpieszył kroku, rozłożył skrzydła, a następnie wzbił się w powietrze.

zt

Kolejne godziny spędzone na poszukiwaniach i kolejny, nieduży, acz wspaniale błyszczący łup.
Smok musiał odpocząć nieco po poszukiwaniach... a co najważniejsze - przed przebyciem Otchłani. Był wytrzymały, jednak lepiej było nie ryzykować - najpierw godziny kopania w ziemi, a później tak ryzykowna wycieczka, przez którą mógłby pożegnać się z życiem.
Dotarcie tutaj trochę mu zajęło. Od razu skierował się ku skórze, na której to składował swe błyskotki - dorzucił do kolekcji szafir.

Tym razem jednak nie spędził tutaj dużo czasu. Odsapnął nieco, a następnie wybrał się na jakąś przechadzkę po okolicy.

zt