Smok wypatrzył w końcu jakiś punkt na niebie. Jakiegoś ptaka - możliwe, że jastrzębia.
Skierował się szybko w jego stronę, a stworzenie zdołało wydać z siebie jedynie głośny okrzyk, zanim skończyło w paszczy smoka. Beliar wyciągnął spomiędzy zębów jakieś dłuższe pióro i kłapnął kilkakrotnie paszczą, gruchocząc kosteczki zwierzaka. Następnie połknął go, tak w locie.
Takie małe coś dla smoka było właściwie niczym, jednak Beliar tak czy inaczej nie potrzebował się pożywiać i tego też zwykle nie czynił, bo i tak nie posiadał zmysłu smaku. To co zrobił teraz jednak leżało w jego drapieżnej naturze.
Nie widział powodu, by tu dłużej zostawać - zrobił jeszcze tylko ze dwa kółka w okolicy wodospadu, a następnie odleciał z tego miejsca.
zt